O specyfice pracy pielęgniarek na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii krotoszyńskiego szpitala rozmawiamy z tamtejszą pielęgniarką oddziałową - Sylwią Patalas-Jagodą.
W porównaniu do innych oddziałów naszego szpitala, Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii charakteryzuje się stosunkowo niewielką liczbą łóżek oraz licznym sprzętem medycznym.
Na naszym oddziale znajduje się 6 stanowisk intensywnej opieki medycznej, w tym jedno w pomieszczeniu izolatki. Każde z nich wyposażone jest w sprzęt ratujący i podtrzymujący życie. Są to m.in. respiratory, kardiomonitory, pompy infuzyjne, pompydo żywienia jelitowego i pozajelitowego. Oprócz tego do dyspozycji mamy również aparat do ciągłej terapii nerkozastępczej, aparat do pomiaru hemodynamiki, defibrylator, bronchofiberoskop, aparat USG czy RTG, który umożliwia wykonanie zdjęcia rentgenowskiego przy łóżku chorego.
ZOBACZ WIĘCEJ: Minisłowniczek sprzętu na oddziale intensywnej terapii
Na oddział intensywnej terapii trafiają pacjenci w stanach bezpośredniego zagrożenia życia, z urazami wielonarządowymi, wymagający intensywnego nadzoru medycznego. Są to najczęściej chorzy z niewydolnościami układów: oddechowego, krążeniowego czy niewydolności nerek.
Intensywna terapia to z jednej strony – ciągłe leczenie, podawanie leków, wykonywanie badań itd., z drugiej – nieustanny nadzór i obserwowanie stanu chorego. Dobre mam skojarzenia?
Myślę, że tak. Cały czas na naszym oddziale należy obserwować zarówno wygląd pacjenta, jego zachowanie, jak i parametry życiowe, które są monitorowane przy pomocy aparatury medycznej.
Monitoring prowadzony jest również z naszej dyżurki pielęgniarskiej, znajdującej się w centralnej części oddziału. Jest ona tak usytuowana, że pielęgniarki cały czas widzą z niej chorych. Mamy tam również zainstalowany ekran na którym znajduje się podgląd z obrazów kardiomonitorów każdego z pacjentów. Z jednego miejsca można więc kontrolować parametry życiowe wszystkich chorych.
Intensywna terapia i pielęgnacja w praktyce sprowadza się do tego, że każdy z chorych w swojej karcie zleceń ma rozpisane jakie czynności wykonujemy przy nim w określonym czasie. Często jest to po kilka czynności w ciągu godziny, zarówno w dzień, jak i w nocy. To jest planowe leczenie pacjenta. Są też sytuacje, w których w sposób szybki i gwałtowny może dojść do ostrego pogorszenia się stanu chorego, kiedy trzeba natychmiast działać i ratować jego życie. Stąd konieczność intensywnego nadzoru.
Pielęgniarki z oddziału intensywnej terapii, a więc pielęgniarki anestezjologiczne, nie pracują tylko na oddziale. Wykonujecie swoją pracę w kilku miejscach szpitala.
Nasza praca ma charakter wielozadaniowy. Oprócz tego, że pracujemy na oddziale, musimy również odnaleźć się w tam, gdzie wspólnie z lekarzem anestezjologiem znieczulamy pacjentów. Ma to miejsce przy zabiegach na blokach operacyjnych – chirurgicznym w szpitalu przy ul. Mickiewicza i położniczo-ginekologicznym w szpitalu przy ul. Bolewskiego. Krótkie znieczulenia przeprowadzane są również w gabinecie badań endoskopowych podczas kolonoskopii czy gastroskopii. Bywają też sytuacje, w których znieczulani są pacjenci na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym, gdzie po urazach przeprowadzane są niewielkie zabiegi.
Na Bloku Operacyjnym znajduje się też sala wybudzeń pacjentów, nadzór nad nimi po zabiegu operacyjnym sprawują również pielęgniarki z naszego oddziału. W każdym z tych miejsc mamy do czynienia z nieco inną specyfiką pracy.
Są jakieś predyspozycje, jakie powinna posiadać pielęgniarka na tego typu oddziale?
Ze względu na to, że w oddziale intensywnej terapii trzeba działać sprawnie i szybko - bo od tego zależeć może życie pacjenta - od osób, które chciałyby tutaj pracować wymagamy dużej operatywności, szybkości reakcji na zmieniającą się sytuację, umiejętności wiązania ze sobą zaobserwowanych faktów, dużą zdolność obserwacji chorego czy odwagę przy podejmowaniu szybkich decyzji. Trzeba być także opanowanym, odpornym na stres. Wszystko po to, by trudne i nagłe sytuacje, w których trzeba odpowiednio zareagować nie sparaliżowały nas w działaniu.
Nasze pielęgniarki są bardzo dobrze przygotowane do opieki nad chorymi. Posiadają specjalizację z zakresu pielęgniarstwa anestezjologicznego i intensywnej opieki, cyklicznie podnoszą swoje kwalifikacje poprzez uczestnictwo w kursach np. wykonywania i interpretacji EKG, dializoterapii, leczenia ran i odleżyn oraz innych.
Ważną, jeśli nie kluczową umiejętnością jest zdolność efektywnej współpracy w zespole, szczególnie umiejętność wspólnego działania z lekarzami anestezjologami. Ta współpraca oparta jest na wzajemnym partnerstwie. Z lekarzami pracujemy w ścisłym zespole i zarówno lekarz, jak i pielęgniarka mają do wykonania konkretne czynności, które trzeba podjąć natychmiast i równocześnie. Tak dzieje się chociażby gdy znieczulamy pacjentów w trakcie zabiegów chirurgicznych czy ginekologicznych, albo przy akcji ratowania życia w nagłym zatrzymaniu krążenia.
Trafiają na wasz oddział ciężko chorzy, często w stanach bezpośredniego zagrożenia życia. Część z nich niestety umiera. Jak radzicie sobie z takimi sytuacjami?
To jest sprawa bardzo indywidualna. Powiedzieć, że w pracy - tak do końca, całkowicie - można oswoić się ze śmiercią, to nie jest dobre stwierdzenie. Zdecydowany dystans jednak do tego, co dzieje się na oddziale należy zachować. Myślę, że to co pomaga personelowi w obliczu często nieuniknionej śmierci pacjenta, to poczucie, że ze swojej strony – w leczeniu i pielęgnacji - zrobiliśmy wszystko co było możliwe, żeby pomóc temu człowiekowi.
Inaczej podchodzi się do śmierci osoby starszej, schorowanej, obciążonej licznymi schorzeniami, gdzie można powiedzieć, że jej koniec życia to naturalna choć dramatyczna kolej rzeczy. Trudniej przychodzi patrzeć na umieranie ludzi młodych, trafiających do nas przykładowo na skutek wypadków, gdzie osoby te odchodzą nagle, na początku swojego życia.
Fakt śmierci na oddziale najbardziej dotyka mnie wówczas, gdy widzę reakcję bliskich, którzy przychodzą pożegnać się z umierającymi. Albo wówczas, gdy po śmierci odbierają dokumentację i rzeczy chorego.
Ponieważ na nasz oddział trafiają chorzy w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, dbamy o to, by pacjenci ci mieli szybki dostęp do posługi duszpasterskiej. Jeżeli wiemy od rodziny, że dana osoba jest wierzącym katolikiem, zawsze prosimy księdza kapelana o przyjście i udzielenie sakramentu chorych. Ksiądz gdy namaszcza chorych wystawia też zaświadczenie o przyjęciu tego sakramentu. Widzę, że dla rodziny która odbiera rzeczy osobiste zmarłego to zaświadczenie ma niezwykłą wartość, przyjmowane jest z pewnego rodzaju ulgą.
W przypadku osób innej wiary niż katolicka, jeśli jest taka wola najbliższych, mamy możliwość skontaktowania się telefonicznie z przedstawicielami ich Kościołów i poproszenia o wizytę u chorego.
Odwiedzając chorych, widząc zarówno ich stan, jak i aparaturę medyczną można poczuć się zagubionym. Szczególnie, gdy wcześniej nie miało się żadnego kontaktu z oddziałami intensywnej terapii.
To jest naturalne, że bliscy chorych chcą ich odwiedzać i być przy nich. Bez względu na ich stan. Najczęściej leżą u nas chorzy nieprzytomni, lub tacy którzy większość czasu śpią. Jeśli są przytomni, to kontakt z nimi jest znacznie ograniczony.
To, co ułatwia rodzinie odnalezienie się w tej sytuacji, to rozmowa przede wszystkim z lekarzami, którzy informują o stanie zdrowia chorego, rokowaniach i prowadzonym leczeniu. Jeśli chodzi o informacje, które przekazują pielęgniarki, dotyczą one pielęgnacji.
Ze względu na specyfikę naszego oddziału oraz liczne czynności medycznych i pielęgnacyjnych jakie wykonujemy, wizyty u pacjentów trwają krótko. Choć zdaję sobie sprawę, że takie ograniczenie nie pomaga odwiedzającym. Odwiedziny na oddziale wyznaczone zostały pomiędzy 14.00 a 17.00.
Są jakieś praktyczne wskazówki dla odwiedzających, jak zachować się na oddziale, by nie przeszkadzać chorym i nie zakłócać waszej pracy?
Ważną rzeczą jest by zachować spokój i ciszę. Trzeba pamiętać, że hałas przeszkadza nie tylko tej osobie, którą odwiedzamy, ale także innym leżącym. Przy łóżku chorego jednocześnie powinny przebywać jedna-dwie osoby.
Zarówno przed wejściem, jak i przy wyjściu z oddziału zalecamy umycie rąk. W ten sposób dbamy nie tylko o higienę, ale przede wszystkim zmniejszamy zagrożenie epidemiologiczne dla pacjentów i samych odwiedzających. Można to zrobić przy stanowiskach higieny rąk na sali chorych.
Jeśli w trakcie odwiedzin, personel musi wykonać jakieś czynności przy którymkolwiek z pacjentów, odwiedzający zostają poproszeni o wyjście z sali na korytarz.
Nie jest oczywiście tak, że wszystkich waszych pacjentów nie da się uratować. Wielu z nich opuszcza szpital o własnych siłach, albo z pomocą najbliższych.
Oczywiście. Każdy taki przypadek, gdy ktoś w niezwykle ciężkim stanie trafił do nas, a potem po długim pobycie w szpitalu wychodzi do domu jest dla nas niezwykle budujący.
My często, po wypisaniu chorego z oddziału i przekazaniu go na oddział chirurgiczny czy chorób wewnętrznych, nie widzimy co dalej dzieje się z pacjentem. Zdarza się, że ktoś nawet po kilku tygodniach, przed wyjściem ze szpitala do domu, przychodzi do nas by podziękować za opiekę. A my zupełnie człowieka nie poznajemy. Bo inaczej wygląda pacjent leżący, walczący o życie, podłączony do aparatury, a zupełnie inaczej ta sama osoba, która wróciła do zdrowia. Mamy wówczas poczucie, że nasz trud nie poszedł na marne, a chory cieszy się zdrowiem i życiem. I to jest najważniejsze.
Rozmawiał:
Sławomir Pałasz, rzecznik prasowy SPZOZ w Krotoszynie